Nad flaszą, pełną złotego płynu
Nie - piwa, nie - miodu, nie – wina
Nie – rumu i nie – wódki
Rozważam minione smutki
Wiatr w szyjkę dmucha jej czarodziejską
Aby otrąbić własne zwycięstwo
Nad czyichś włosów złotą rzeką
Nad młodym drzewem gdzieś daleko
Nad flaszą pełną zmierzchów jesiennych
Wspominam ścieżki niebezimienne
Gdy las dyskretnie – z dala, z bliska
Wzywał mnie na swe uroczyska
Nad flaszą pełną smaków ziemi
Do najtajniejszych sięgam korzeni
Gdzie pośród liści dzikiego wina
Słuchałam pieśni delfina
Nad flaszą pełną słodkich wspomnień
Na rozkaz mój wracają do mnie
Okrzyki ptaków, omszałe mury
Piękne i straszne serce góry
Nad flaszą pełną westchnień wiosny
Przyzywam jasność dni radosnych
Oczy, pełne srebrzystych okruchów
Ożywiam nowym blaskiem w duchu
Nad flaszą, wibrującą dźwiękiem
Zbudzonym wiatru cichym jękiem
Odkrywam między ciszą a zgiełkiem,
Że moje serce jest tylko szkiełkiem.
7 lutego 2006 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz