Uparte jest życie.
Między płytami chodnika, który jest nieustannie deptany tysiącami ludzkich stóp, przeciskają się źdźbła traw. Kiedy one zdążają wyrosnąć, skoro dzień i noc stąpają tamtędy nogi ludzi? Duże miasta nie śpią nocami, ludzie przez całą dobę przmierzają chodniki i ulice, a mimo to trawa zdąża wyrosnąć... To zdumiewające...
Uparte jest życie.
Kiedyś mijałam codziennie, w drodze do moich powszednich obowiązków, pewien dom, na którego dachu rosła...brzoza. Była to całkiem spora brzózka, mniej więcej mojego wzrostu. Kiedy wyrosła? Jak została zasiana? Czy nie przebijała korzeniami sufitu mieszkania, które znajdowało się pod tym dachem? Zawsze ciepło myślałam o mieszkańcach tego domu, którzy pozwolili tej brzózce rosnąć na swoim dachu. Może byli po prostu alkoholikami, patologiczną rodziną, która nie dbała o utrzymanie swojego domu w porządku do tego stopnia, że nawet dach porastał zielskiem, że urosło na nim drzewko? Może tak – ale ja myślałam o nich z uczuciem ciepła w sercu, jak o ludziach, otwartych na życie, kochających drzewa i ptaki... Myślałam, o tym, jak dobrzy i przyjacielscy muszą być, ile musi być w nich współczucia i serdeczności.
Uparte jest życie.
W kraterach wulkanów rosną różne rośliny, które kiełkują i kwitną, jak gdyby nic im nie groziło. Przecież nawet Melchior Wańkowicz napisał książkę pt. „Ziele na kraterze” - jest to książka o jego córce, która zaginęła podczas Powstania Warszawskiego. Prawdopodobnie została zabita, bo jej ciała nigdy nie odnaleziono. Była jak to ziele, które rośnie i kwitnie, choć w każdej chwili może je unicestwić strumień gorącej lawy.
Uparte jest życie.
Niektóre prymitywne organizmy (weźmy choćby pospolitą dżdżownicę), po poćwiartowaniu na drobne kawałeczki nie tylko nie giną, ale każdy z tych kawałeczków rośnie, aż stanie się samodzielną istotą, idealną kopią tej, która została poćwiartowana. To nieprawdopodobne, jaka wola przetrwania drzemie czymś tak małym jak dżdżownica i nie tylko dżdżownica, bo istnieją setki podobnych stworzeń.
Uparte jest życie.
Wydaje się, że kiedy pożar strawi cały las, ogień nie pozostawia za sobą nic poza spieczoną, jałową ziemią. Tymczasem po ogniu pozostaje popiół, pochodzący ze spalonych drzew, runa i poszycia; popiół ten jest tak żyzny, że las prędko się odradza, rosnąc w zdumiewającym tempie. Ciała stworzeń, mniejszych i większych, które przy tym spłonęły, nawożą ziemię, na której wyrasta roślinność, którą z kolei żywią się kolejne pokolenia małych i dużych zwierząt.
Uparte jest życie.
Kiedy trwa zima i cały świat jest skuty lodem, trudno oprzeć się wrażeniu, że już zawsze tak będzie, że wody na zawsze już pozostaną unieruchomione przez mróz, a drzewa wiecznie będą nagie. Ale wiosna w końcu przychodzi: lody kruszeją, drzewa obsypują się liśćmi i kwieciem, przychodzą na świat nowe istoty – następuje prawdziwa eksplozja życia. Podobnie odradza się dzień o wschodzie słońca. Nie ma takiej zimy ani takiej nocy, która trwałaby wiecznie.
Uparte jest życie.
Dlatego też, że “Non omnis moriar” - “Nie wszystek umrę”. Śmierć nie jest kresem wszystkiego, lecz przejściem w pełniejsze życie. Umierając, wchodzimy w Życie, które nie zna granic, bo to Bóg jest Pełnią Życia. I wtedy śmierć przestaje istnieć. Na zawsze.
piątek, 21 maja 2010
Upór życia
Etykiety:
non omnis moriar,
organizmy,
wiosna,
ziele na kraterze,
ziemia,
zima,
źdźbła,
życie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz