Widziałam Ciebie w tylu odsłonach
I wciąż je wszystkie pamiętam
Na nić pajęczą rozsmucona
Łzy moje nawlekam przeklęte
Widziałam Ciebie w tylu portretach
We wszystkich i w każdym z osobna
I ja, nieważka płomień - kobieta
Do Ciebie chcę być podobna
Widziałam Ciebie w tylu zwierciadłach
W tych wiernych i niewiernych
I w każdym Twoją Twarz odgadłam...
O rannej rosie zbieram perły
Słyszałam Ciebie w tylu głosach
I nadal słyszę w nich Ciebie
Szukałam wszędzie z ogniem we włosach
Pewna, ze szukam samej siebie
To nie jest wiersz o miłości - to wiersz o uczniu, który wie, że nigdy nie doścignie swego Mistrza. Mimo to walka, którą podejmuje ze sobą i swoimi demonami (sic!) nie jest wcale daremna i bezsensowna. Czasami uczeń w przypływie rezygnacji i zniechęcenia zrzuca z siebie zbroję i postanawia nie walczyć dłużej, aby potem znów ją założyć i powrócić na pole walki. Dzieje się tak dlatego, że uczeń ten jest uczniem Chrystusa. No i czasami bywa i tak, że to droga jest celem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz