"Już Cię nie kocham" - powiedziało moje serce do Kogoś, kto być może nawet usłyszał te słowa.
Były one jak nóż, który przecina nić Porozumienia, który zabija Piękno, zbudowane przez miłość - Piękno całkowicie niezależne od rzeczywistej brzydoty.
Słowa te były jak nieodwołalne zatrzaśnięcie drzwi ze świadomością, że On pozostanie na zawsze po drugiej ich stronie.
Słowa te były również wyzwoleniem z więzów, były drogą do odnalezienia Siebie.
Były one również końcem romantycznej bajki o Pięknej Miłości, bajki tak nierealnej, że aż zdarzyła się naprawdę.
Te słowa były nostalgią i euforią zarazem, pełną pychy mądrością, tragikomicznym epilogiem i głosem rozsądku. Słowa te były furtką dla nowych marzeń i pragnień, w których Jego miało odtąd nie być.
Były manifestacją nowo odkrytej siły, poczuciem prawdziwej mocy, kwintesencją zaczynających się Nowych Dni.
Były wiarą w siebie.
Były okrzykiem buntu.
Były aktem desperacji i odwagi.
Były moją wyśnioną niezależnością.
Były jedyną rzeczywistością. Były zakorzenianiem się w sobie samej.
Były słuszne i były "dla mojego dobra".
Nade wszystko jednak słowa te były KłAMSTWEM.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz