Właściwie trudno mi dokładnie określić, co znaczy żyć w perspektywie Piękna... Jeśli ktoś tak żyje, czuje, jak krew krąży w jego żyłach i napełnia go Ogniem Życia. To znaczy, że każdy oddech smakuje jak młode wino, że serce jest otwarte na oścież bez względu na ryzyko, jakie to ze sobą niesie.
Kiedy otwierasz serce, zawsze jest to otwarcie go na miłość... Wiesz, że ono będzie boleśnie ściśnięte, może nawet złamane, ale mimo to otwierasz je... Stracisz wszystko: spokój ducha, czas, jakąkolwiek pewność, równowagę codzienności, a w ekstremalnych przypadkach nawet życie... Mimo to nie bój się, bo to, co stracisz jest niczym w porównaniu do tego, co zyskasz, a zyskasz więcej niż czas, spokój ducha, pewność, równowagę, a nawet więcej, niż życie... To nie jest transakcja kupiecka, w której mówi się: dam dokładnie tyle, co i Ty, i ani grosza więcej - nie, to jest odwaga bycia bankrutem... I tylko wtedy miłość będzie prawdziwa... Chyba na tym właśnie polega umieranie dla siebie...
Wiosną, i to bardzo wczesną, w powietrzu unosi się taki niezwykły zapach... Jest to zapach kiełkujących roślin, krążących w drzewach soków, ziemi, wilgotnej po śniegowych roztopach, nowonarodzonych stworzonek, młodego wiatru znad gór i jeszcze czegoś, czegoś bardzo nieuchwytnego, czego nie potrafię nawet nazwać... Nie wiem, co to takiego, ale zawsze wywołuje to ukłucie w moim sercu - to ukłucie boli, ale jest to przyjemny ból. Myślę, że jest to ukłucie zachwytu. Jestem pełna świeżego, dziecięcego zachwytu, który nie przemija z wiekiem. Zachwycają mnie góry i lasy, gwiazdy, które wyglądają jak małe dziurki w czarnej opończy nocy, koronka mrozu na oknach, przesiany przez liście drzew blask słońca, który jest gęsty jak miód, morze, które przypełza do moich stóp, kształtna sylwetka mojego kota, który ze swą wypukłą piersią i wcięciem na wysokości łopatek przypomina posążek bogini Bastet, słowem - cały świat z jego obrazami, smakami i zapachami... Czasami wydaje mi się, że moje serce pęknie z nadmiaru piękna, tymczasem ono po prostu rozszerza się... Chyba to właśnie (mniej więcej) znaczy żyć w perspektywie Piękna. I, niezwykła rzecz, żyjąc w obecności Piękna, sama zaczęłam pięknieć... A może żyć w obecności Piękna to znaczy żyć w obecności Miłości...? Czy to nie jest to samo?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz