piątek, 21 maja 2010

W obecności Śmierci



Kiedy ocierasz się o Śmierć – nie mam tu na myśli chwilowego muśnięcia, jakiego doznaje się np. wtedy, gdy umknie się w ostatniej chwili spod kół nadjeżdżającego samochodu, lecz sytuację, kiedy ona towarzyszy Ci cały czas; gdy chodzisz z nią pod rękę, zasypiasz z nią i budzisz się przy niej – wtedy życie nabiera innego, nowego znaczenia. Każda chwila ma wagę złota i smak nektaru, każdy dzień jest bezcenny. Wtedy, kiedy żyjesz w bliskiej obecności Śmierci, odpływasz późnym wieczorem w sen i zastanawiasz się, czy TO stanie się właśnie we śnie, czy to będzie już TA noc... Budzisz się rano i zdumiewa Cię to, że świt jednak nastał... Idziesz ulicą (jeśli możesz chodzić) i uważnie stawiasz każdy krok, tak, aby cała stopa dotknęła ziemi, od palców aż po piętę... Pijesz piwo długimi łykami, z wielkim namaszczeniem i ze świadomością, że to piwo może być tym ostatnim... Wciągasz w płuca głęboki haust powietrza i czujesz, że smakuje ono jak nigdy...Badasz dłońmi fakturę wszystkich napotkanych przedmiotów, wyczuwasz opuszkami palców ich gładkość bądź szorstkość, bo może ostatni raz dotykasz świata materialnego... Śnisz o dziwnych rzeczach: o swoim dzieciństwie, o kartoflach z ogniska, o wycieczkach w góry, o wakacjach na Mazurach, o swojej pierwszej miłości, o ulubionej piosence, o tym, jak najadłeś się czereśni aż do bólu brzucha, o zmarłym towarzyszu dziecinnych zabaw, o babcinym makowcu, o rybach, które złowiłeś, o tym, jak rozwścieczyłeś cały rój os i o wielu innych sprawach, zabłąkanych w Twoich wspomnieniach.

Tak jest na początku, przez parę tygodni, bo potem sny znikają i przychodzą długie noce bez snów. Odkrywasz, że nie boisz się już Śmierci, o ile w ogóle bałeś się jej kiedykolwiek. Pojmujesz wreszcie, że jest ona czymś naturalnym, że nie jest jakimś upiorem, ukrytym u kresu życia, lecz jego częścią, że nie tylko nie jest straszna, ale nawet może być przyjazna, gdy przyjdzie łagodnie po długich cierpieniach i sprawi, że miękko opadniesz w Wieczność, niczym zasypiające dziecko. Nie pragniesz jej w jakiś chorobliwy sposób, ale akceptujesz ją w pełni i nie czujesz już przed nią lęku. Jesteś gotów na jej przyjęcie.

Kiedy jednak Śmierć oddali się od Ciebie i znów będziesz mógł zacząć myśleć o niej w dalszej perspektywie, życie nie będzie już takie, jak przedtem. Będziesz innym człowiekiem, ale nie okaleczonym i noszącym na sobie ślady traumatycznych przeżyć – nie o taką inność chodzi. Twoje zmysły będą niesamowicie wyostrzone. Będziesz widział, słyszał i czuł takie rzeczy, na które inni będą ślepi, głusi i niewrażliwi; będziesz rozumiał takie sprawy, o jakich innym się nawet nie śniło; będziesz pojmował w lot to, nad czym inni muszą długo się zastanawiać. Będziesz mądry, jakbyś miał za sobą wiele dekad życia (Śmierć w krótkim czasie potrafi dokonać tego, czego nie są w stanie wypracować długie lata spokojnego żywota). Będziesz twardy jak stal i giętki jak trzcina. Będziesz miał serce, które dotknęło Nieba i dlatego nic już nie będzie takie, jak dawniej. Po części będziesz już kimś nie z tego świata. Nawet świat będzie nie ten sam – będzie wyglądał niczym podświetlony płatek białej lilii. Umieranie wcale nie jest straszne, ono przemienia i niejako wprowadza w inny wymiar – nawet, kiedy się przeżyje, już na zawsze zachowuje się w sobie cząstkę Wieczności, której było się tak bliskim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz