piątek, 21 maja 2010

Przewrotne serca Kobiet cz. 1

My, Kobiety, kochamy Drani.

Kochamy mężczyzn, którzy nas nie szanują, którzy nas lekceważą, którzy naszą miłością wycierają ulice, którzy odwracają się na pięcie bez słowa wyjaśnienia, którzy potrafią podbić nam oko tylko dlatego, że zupa była za słona, którzy rzucają się na świeżo upraną pościel w zabłoconych butach, półprzytomni z pijaństwa, którzy wychodzą i wracają jak gdyby nigdy nic po kilku latach, którzy są zimni i nieobecni, którzy mamią nas czczymi obietnicami, a potem udają, że niczego takiego nie mówili, którzy podczas ostatniej rozmowy przez telefon (po latach bycia z nami) mówią: „Dziękuję za uwagę” i odkładają słuchawkę, którzy wychodzą nie wiadomo z kim i nie wiadomo gdzie, którzy idą na zebranie służbowe, a wracają cuchnący wódą i poplamieni szminką, którzy mają siebie za panów świata, którzy kochają komputer bardziej, niż cokolwiek innego, którzy poza pracą właściwie są ślepi i głusi na wszystko, którzy... Można tak wymieniać bez końca.

Chodzimy koło nich na paluszkach. Oddajemy im każdą naszą chwilę, gotowe natychmiast rzucić wszystko, jeśli tylko wykażą cień zainteresowania nami. Wierzymy w każde kłamstwo w nadziei, że tym razem będzie inaczej, z jednoczesną pewnością, że będzie, jak zawsze. Czekamy, kiedy są nieobecni, nawet całymi latami, a oni wracają, bo wiedzą, że mają dokąd. Kiedy ich nie ma, szalejemy z niepokoju, modlimy się za nich, przeklinamy ich i same nie wiemy, czy bardziej ich kochamy, czy też nienawidzimy. Gdy już wrócą, nie żądamy od nich żadnych wyjaśnień, tylko z troską parzymy im herbatę i stawiamy przed nimi talerz gorącego rosołu. Wierzymy w obietnice bez pokrycia. Usprawiedliwiamy ich zachowanie przed sobą i każdym innym. Nie okazujemy im gniewu ani zniecierpliwienia, starając się być aniołami cierpliwości i miłosierdzia, a gdy już nawet zdarzy się nam, że wybuchniemy, mamy poczucie winy i przykro nam, że ich uraziłyśmy i że zachowałyśmy się tak brutalnie. Kiedy któryś z nich nas uderzy albo zrani, uważamy, że same jesteśmy sobie winne i że zasłużyłyśmy na to. Pozwalamy, aby nas nie szanowali, lekceważyli, deptali naszą miłość – i tak kochamy ich bez względu na wszystko. Kiedy wykonają jeden ciepły gest w stosunku do nas, chwytamy się go kurczowo i karmimy się wspomnieniami o nim przez całe lata, które nieraz są latami poniżeń i udręk.


*w razie wątpliwości, poczucia zdegustownia czy gwałtownego odczucia buntu odsyłam kilka stron wcześniej, do wpisu pt. "Czy chrześcijanin powinien mówić o tym, co mroczne?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz