Nade mną skrawek brudnego nieba,
Nadzieję ktoś dawno pogrzebał
Cienie dotykają zachlapanej szyby
Dosyć myślenia, co byłoby, gdyby...
W kwadracie okna strzępy chmur
Na mojej szyi zaciska się sznur
Rzucam się w myślach krukom na żer
W oddali słyszę ulic szmer.
Spadają z okna zapałki jak gwiazdy
Nie przetrwam drugiej takiej jazdy
A pod gwiazdami nieznane życzenia
Zmienione w cichy jęk westchnienia.
W łatanym niebie Mleczna Droga
Już bez aniołów i bez Boga
Wiatr trzaska drzwiami, niedługo już rano...
Już diabeł mi mówi: „dobranoc”.
2001 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz