piątek, 21 maja 2010

Asertywność


Zastanawiają mnie ludzie, którzy nie są sobą, którzy dla zasady męczą się, żeby kogoś nie urazić, którzy nigdy nie mówią „nie”, którzy rozmawiają z kimś, z kim nie mają ochoty rozmawiać, którzy boją się wyrazić odmiennych poglądów, którzy świadczą dobro innym tylko dlatego, że czegoś od nich oczekują albo dlatego, że tamci oczekują tego od nich, którzy nie mówią wprost, o co im chodzi, którzy latami cierpią, aby nie zranić kogoś, kto ich krzywdzi, którzy chcą być koniecznie lubiani i szanowani przez wszystkich, którzy zmieniają się jak kameleony, aby zanadto nie odstawać od reszty, którzy kłamią tylko dlatego, że prawda źle wpłynęłaby na opinię innych na ich temat, którzy chwalą cudzą twórczość tylko dlatego, że tamci wcześniej wypowiadali się pozytywnie o ich dorobku, choć w gruncie rzeczy twórczość ta wcale im się nie podoba (tak, mam na myśli również tworzone tu, na tej stronie zapiski), którzy uważają, że na wszystkie pytania trzeba wyczerpująco odpowiadać, że z każdym, kto ma na to ochotę, trzeba się przyjaźnić, że każde zaproszenie trzeba przyjmować...

Nie rozumiem ich. Najgorsze jest to, że większość chrześcijan tak właśnie tłumaczy owo biblijne „nadstawienie drugiego policzka” i nic dziwnego, że w powszechnym mniemaniu chrześcijan postrzega się jako tzw. „ciepłe kluchy”. A nie na tym chrześcijaństwo polega. Jezus nie był uładzonym, uczesanym na boczek ministrancikiem w białej albie – czy ktoś taki byłby w ogóle zdolny zmienić cokolwiek i wprowadzić Nowy Porządek świata ? Na pewno nie. W oczach ówczesnych autorytetów duchowych był On prawdziwym Rewolucjonistą, ponieważ okazał, że nie jest niewolnikiem Prawa Mojżeszowego i Tradycji Starszych (tzw. Halacha, która zawierała szereg – kilkaset bodajże – przepisów o czystości rytualnej) z mnóstwem zasad nie tyle o charakterze moralnym czy etycznym (tych w Prawie Mojżeszowym było więcej), co ograniczających się do zewnętrznych gestów, nie mających wpływu na kondycję duchową człowieka. Faryzeusze święcie wierzyli, że skrupulatne przestrzeganie tych zasad przy jednoczesnym swobodnym podejściu do Dekalogu wystarczy, aby zapewnić im po śmierci wymarzone przejście na łono Abrahama.

Tymczasem Jezus obnażył absurdalność wielu spośród tych reguł : uzdrawiał i łuskał kłosy w szabat, nie obmywał rąk przed posiłkiem (tego ostatniego akurat nie polecam :) ), rozmawiał z takimi ówczesnymi „pariasami”, jak celnicy, prostytutki czy inni grzesznicy, nie praktykował wycieńczających postów (i z tego powodu uważano Go za żarłoka i pijaka), nie bał się mówić prawdy (za to już kilkakrotnie usiłowano go zabić, m.in. w Jego rodzinnym Nazarecie za wygłoszone w synagodze kazanie próbowano strącić Go ze skały), przyjmował na Swoich uczniów, kogo chciał (np. nie zgodził się na to, aby towarzyszył Mu człowiek z Dekapolu, z którego wyrzucił wcześniej legion złych duchów), kiedy wpadł w gniew, ukręcił bicz na przekupniów w Świątyni, sługę arcykapłana zapytał : „Dlaczego mnie bijesz ?”, gdy ten uderzył Go w twarz, nie próbował tchórzliwie tłumaczyć się ani przed Herodem, ani przed Piłatem, lecz przyjął na Siebie Krzyż, bo właśnie po to przyszedł... Nigdy nikomu nie usiłował się przypodobać, nie szukał popularności ani uznania, niczego od nikogo nie oczekiwał i nie pragnął wzajemności. Rozmawiał, z kim chciał, szedł, dokąd chciał, robił, co sam zechciał i przed nikim się nie tłumaczył. I nie był Kapłanem – kapłonem, ale naprawdę Kimś, kto zmienił świat.

Niektórzy chrześcijanie myślą, że Bóg to naprawdę miły Gość, uległy, łagodny jak baranek, ciepły jak owsianka, staruszek z długą brodą, podobny do Papy Smerfa, że za dobrze zmówione paciorki daje cukierki w nagrodę, że jest daleko i czuje się okropnie znudzony... Nie ! Bóg jest Tym, który krzesa pioruny, wywołuje sztormy, sprowadza z gór lawiny, wstrząsa ziemią... Modlitwa to nie jest dobrze, słowo w słowo zmówiony paciorek – to może być pełna dramatyzmu dyskusja, przypominająca kłótnię kochanków...

I wreszcie...tak, Bóg jest Miłością, ale nie przesłodzoną, lukrowaną, mdłą, lecz tą prawdziwą, przez którą stał się świat, przez którą stały się gwiazdy, przez którą staliśmy się my...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz