piątek, 21 maja 2010

Archeologia...?


Często pojawia się kwestia, ile siebie można pokazać innym...? To zależy od człowieka, od tego, który odsłania swoje serce i od tego, który w nie patrzy... To zależy od okoliczności, od celu, w jakim się to robi, od miejsca, czasu - od wszystkiego...

Jest z tym odkrywaniem siebie i innych trochę tak, jak z archeologią, w której zdejmuje się delikatnie warstwę po warstwie, aby nie uszkodzić cennego piękna, ukrytego w głębi... Nie można być zbyt brutalnym, nie można tego procesu przyspieszyć, nie można zerwać nagle wszystkich warstw kulturowych aż do odsłonięcia calca; nie można tego zrobić, bo groziłoby to skruszeniem i połamaniem drobnych skarbów, które są po drodze, bo nie zostałoby już nic poza tym calcem.

Trzeba odkopywać wszystko powoli, aby nie przeląc się kościotrupa, który mógłby wyłonić się nagle i niespodziewanie, a każdy z nas ma takiego właśnie kościotrupa do ukrycia... Może nawet to on sprawia, że sami boimy się za bardzo wnikać w siebie samych, drążyć wgłąb...? Boimy się, że okażemy się być gorsi, niż do tej pory przypuszczaliśmy... Boimy się, że nie wytrzymamy starcia z naszym "cieniem", z ciemną stroną nas samych... A może właśnie warto zejść jak najgłębiej w siebie, aby wspomnianego kościotrupa, który leży gdzieś głęboko skulony, w embrionalnej pozycji, godnie pochować, aby pochować go jak wojownika z mieczem u boku i złożonymi na piersi rękoma...? Warto o tym pomyśleć.

Warto kopać jak najdalej wgłąb siebie, aby poznać obie swoje twarze - piękną i straszną; warto kopać aż do calca, aby dojść do granicy, która łączy nasze "ja" z nieświadomością przodków, tą samą, z której zrodziły się legendy o smokach, rycerzach i księżniczkach...

Jeśli chodzi o innych - poprzestańmy na tym, co sami zechcieli nam ukazać, na warstwach, które sami zdjęli. Dobrze jest, jeśli pozwolimy im zachować ich kościotrupa dla siebie, bo czy aby na pewno chcemy, aby ktokolwiek ujrzał naszego...? Z tym trzeba delikatnie i z wyczuciem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz