niedziela, 19 września 2010

Pierwsze wspomnienie

Moje pierwsze wspomnienie sięga czasów niemowlęctwa. Podobno to niemożliwe, ale ja jednak jestem go pewna. Nie umiałam jeszcze mówić, więc musiałam mieć mniej niż siedem miesięcy (bo właśnie w tym wieku opanowałam mowę). Pamiętam, że było słoneczne popołudnie, późnowiosenne lub letnie, a ja leżałam na kanapie w pokoju dziadków. Przez lekko poruszaną wiatrem firankę (okno musiało być zatem uchylone) przesączał się złocisty blask słońca, tworząc na ścianie koronkę cieni. Patrzyłam na te wdzięczne cienie i na miodowy blask słońca ze znajomym ukłuciem w sercu. Nie wiedziałam o tym wówczas jeszcze, ale to był zachwyt, zachwyt graniczący bólem, jakiego wciąż często doświadczam. Zatem to właśnie uczucie zachwytu jest moim pierwszym wspomnieniem. Gdyby nie zachwyt, wszyskie inne moje umiejętności niewiele byłyby warte, bo byłabym wówczas na służbie smutku. Pewnie dlatego do dziś patrzę na świat w perspektywie Piękna. Pewnie dlatego uważam, że świat jest fascynujący, zapierający dech w piersiach – po prostu wspaniały...